Ziewam, leniwie przeciągając się w ciepłej pościeli. Już zapomniałam jakie to uczucie obudzić się po dobrze przespanej nocy, nie myśląc jedynie o tym jak przetrwać kolejny dzień. Boląca głowa przypomina mi o ilości spożytego wczoraj alkoholu. Wzdrygam się i przekręcam na drógi bok. Dwie godzinki snu, będą jak znalazł.
- Cóż za Śpiąca Królewna z Ciebie - słyszę rozbawiony głos przy uchu. Otwieram niechętnie jedno oko i dostrzegam rozczochranego, półnagiego Zbyszka, który uśmiecha się łobuzersko. Ten to potrafi zrobić wrażenie, myślę, zaciskając powieki i mocniej wtulając policzek w poduszkę.
- Idź sobie - mamroczę cicho. Odpowiada mi tubalny śmiech i czuję jak materac porusza się uwolniony od jego ciężaru. Mija sekunda zanim zostaje schwycona za kostki i brutalnie pociągnięta na krawędź łóżka, tak że kołdra przykrywała mnie od łopatek w górę, a nie odwrotnie. Okropna tortura jaką jest łaskotanie po stopach, sprawia, że piszczę i próbuje uwolnić okupowane kończyny.
- Jesteś okropny - krztuszę się ze śmiechu, wierzgając.
Przestał, więc wykorzystałam to, żeby z powrotem znaleźć się pod pierzyną.
Śmiech, tuż nade mną sprawił, że sama zaczęłam chichotać jak idiotka. Wydostałam głowę z szczelnego materiałowego kokonu. Twarz Zbyszka znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od mojej, tak, że nasze nosy niemal się stykały.
- Mam Cię - wyszczerzył zęby w uśmiechu, a mi na ten widok zabrakło tchu. Był cholernie przystojny. A jego uśmiech był jak wysoko-watowa lampa błyskowa, dosłownie zwalał z nóg.
Nie mogąc się powstrzymać przejechałam opuszkami palców po jego skroniach, wystawionych kościach policzkowych i mocnej szczęce, przez cały czas patrząc mu w oczy. Poranny zarost był szorstki i nieprzyjemny w dotyku, ale wyglądał z nim niesamowicie męsko tak pierwotnie. Wtuliłam nos w jego policzek i wciągnęłam do nozdrzy cudowną woń. Skrzywiłam się na myśl, że inne kobiety również upajają się jego wyglądem, zapachem, dotykiem. Hola Kosecka, skąd u ciebie takie myśli. Odsunęłam się odrobinę, aby wróciła mi trzeźwość umysłu.
- Czuła o poranku - szepnął, wyciskając na moich spierzchniętych wargach delikatny pocałunek - Zapamiętam.
I już byłam stracona. Oddech rwał mi się, jakbym przebiegła kilka kilometrów. Przekręciłam głowę tak, aby pocałować jego napięty biceps, ozdobiony tatuażem. Mruknął coś, chowając twarz w mojej szyi i wygodnie się na mnie układając. Pomimo kołdry oddzielającej nasze ciała, czułam na udzie, że znów jest twardy. Zamknęłam oczy i zaczęłam gładzić miarowo jego wyrzeźbione plecy. Nie wiem ile czasu tak leżeliśmy, ale nie obchodziło mnie to, było mi zwyczajnie dobrze i nie zamierzałam tego przerywać.
Wdech i wydech. Przez kremowe hotelowe firany zaczęły się sączyć pierwszy promienie słońca.
- Lubię Twój zapach - wymamrotał jakby do siebie, całując mój obojczyk.
Zmarszczyłam czoło, ciekawe czy mówi to każdej.
- Pójdziemy na śniadanie, a później wrócimy do Rzeszowa, okej?
Podniósł się tak, aby mógł na mnie patrzeć.
- Co z Marianną? - wypaliłam i zaraz tego pożałowałam. Nachmurzył się, a jego oczy zwęziły się, jakby dopatrywał się w tym pytaniu ukrytego sensu.
- A co ma być? - warknął podnosząc się.
- Ty mi powiedź - wzruszyłam ramionami, jednocześnie podnosząc się z materaca, ściśle owinięta kołdrą.
- To znajoma.
- Okej - wzięłam moją torbę podróżną w rękę i zamknęłam drzwi łazienki.
Ty też jesteś tylko znajomą - zadrwiła moja podświadomość - do ruchania.
Zamknij się!
*
- Długo jeszcze będziesz nadąsana? - zakpił Zbyszek upijając swoje espresso w hotelowej restauracji.
W odpowiedzi pokazałam mu język i wsadziłam sobie do ust ostatni kęs jeszcze ciepłej jagodzianej drożdżówki.
- Uprawiałeś z nią seks? - zapytałam pochylając się nad naszym stolikiem, tak aby nikt nie słyszał.
- Z kim? - również się pochylił, robiąc zaciekawioną minę. Wywróciłam oczami i rzuciłam w niego serwetką.
Zaśmiał się rechotliwie, zwracając uwagę kobiet siedzących przy stoliku obok.
- Nie, nie uprawiałem z nią seksu. Z Tobą zresztą też - spiorunowałam go wzrokiem, ale w myślach przyznałam mu rację.
- I tak zostanie - szepnęłam odsuwając krzesło i wstając. On zrobił to samo i ruszyliśmy do wyjścia.
- Po moim trupie - zamruczał, splatając nasze palce i wciągając na nos klasyczne czarne Ray-Bany.
Zanim wsiadłam do Audi, zauważyłam rozdziawione usta dwóch nastoletnich dziewczyn, które wpatrywały się w Bartman, jak zahipnotyzowane. Jedna wyciągnęła komórkę i ostentacyjnie zrobiła mu zdjęcie, strzelając fleszem po oczach. Zerknęłam na Zbyszka, ale on zdawał się ich nie zauważać, widocznie był przyzwyczajony, że wzbudzał takie zachowania w przedstawicielkach płci żeńskiej.
*
Na szczęście na trasie nie było żadnych korków, więc docieramy do Rzeszowa o wiele szybciej niż się spodziewałam. Stojąc pod drzwiami mieszkania próbuję opanować drżenie dłoni i trafić za pierwszym razem w dziurkę od klucza. Wszystko przez bruneta stojącego za mną. Otwieram drzwi, w duchu modląc się, aby Krysia jako tako ogarnęła tajfun jaki zostawiłam po sobie w salonie. Na szczęście kanapa nie jest zawalona kieckami, a na podłodze pod ławą nie walają się puste butelki po winie z całego miesiąca.
- Krysia? - krzyczę, ale odpowiada mi głucha cisza.
- Mieszkasz ze współlokatorką?
- Tak, to ta ruda - wskazuję na zdjęcie wiszące na ceglanej ścianie, jesteśmy na nim obie uśmiechnięte i pijane, pamiątka z moich dwudziestych urodzin. Przygląda się ze skupieniem fotografii, ja w tym czasie wrzucam kluczę do wiklinowego koszyka, autorstwa Krysi i idę do kuchni po wodę. Co ja wyprawiam? Przykładam czoło do chłodnego frontu szafki kuchennej i staram się zrozumieć całą zaistniałą sytuację. Wdech i wydech, nie panikuj, oddychaj. Na lodówce dostrzegam samoprzylepną żółtą karteczkę z nabazgranymi markerem słowami;
"wracam późno, nie czekaj
PS. idę do Seby"
Wywracam oczami, co za kobieta. Sebastiana poznałam przez przypadek, gdy w pewny piątek wróciłam wyjątkowo wcześniej z pracy. Choć nie wiem czy poznaniem, można nazywać widok faceta, któremu moja przyjaciółka właśnie robi loda w pełnej garderobie, na środku salonu. Koleś był tak pochłonięty jej ustami, że nawet mnie nie zauważył, a ja byłam tak speszona, że wyszłam z powrotem na klatkę schodową. Później minęliśmy się na schodach, akurat gdy wciskał sobie złoty połyskujący krążek na palec serdeczny. Na ten obraz miałam ochotę kopnąć go w kroczę, a Kryśce sowicie zwymyślać. Jak można sypiać z żonatym facetem? Nie zamierzałam robić jej wykładów, na temat ludzkiej moralności. Krysia prędzej czy później znajdzie sobie inny obiekt zainteresowań.
Zgniotłam karteczkę w dłoni i cisnęłam do kosza. Niepewna czego się spodziewać wróciłam do salonu, gdzie zastałam Zbyszka, przeglądającego kolekcje książek wyeksponowanych na wiszących półkach i IKEI. Odłożył na miejsce jedną z pomieści szpiegowskich Stephena Kinga i objął mnie ramieniem w talii, zważywszy na jego długie ręce nie było to trudne. Staliśmy tak przez chwilę, patrząc sobie w oczy. Wydął usta, nadstawiając je do pocałunku i wyglądał wtedy niczym rozkapryszone dziecko, domagające się tego co swoje. Przygryzłam policzek żeby się nie śmiać i cmoknęłam go w miękkie, ciepłe wargi. Jak na męskie były niezwykle wypukłe i pełne. Zacisnął oczy i przyległ do mnie całym ciałem. Wydał mi się w tej chwili taki samotny, zamknięty w sobie. Ścisnęło mi się gardło, ale z całych sił powstrzymałam chęć łkania. Przejechałam wciąż drżącymi dłońmi po jego ramionach i barkach, dając mi niewerbalną pociechę. Jękną i przyciągną moje usta do swoich. Delikatna, niczym nie przypominający wczorajszego pocałunku, pieszczota jego języka, przyprawiła mnie o tępe pulsowanie w podbrzuszu. Obrysowywał moje wargi, ssał, lekko przygryzał. Obezwładniał mnie swoimi poczynaniami.
- Nie wywalaj mnie jeszcze za drzwi - wymruczał, łaskocząc oddechem delikatną skórę za uchem.
- Najpierw musimy porozmawiać - stwierdziłam rzeczowym tonem, wyswobadzając się z jego uścisku. Westchną zrezygnowany i opadł na kanapę obitą sztuczną czarną skórą.
- Więc rozmawiajmy - rozparł się jakby był na swoich włościach, a jego pewność siebie wypełniła niewielki salon.
- Mówię poważnie! Zbyszek my się w ogóle nie znamy. To wszystko dzieję się za szybko, przytłacza mnie. Nie mogę jasno myśleć. Nie jestem jedną z tych frywolnych osób, które sypiają z dopiero co poznanymi ludźmi. Wczoraj - czuję jak moja twarz zalewa purpurowy rumieniec - oboje za dużo wypiliśmy. To był błąd.
- Znamy się siedem dni!
Spojrzałam na niego jak na idiotę, czy on mówił serio? Uważał, że siedem dni to wystarczająco by poznać człowieka?
- Zazwyczaj tak to u Ciebie wygląda? Poznajesz kobietę, kilka dni i już wskakuje Ci do łóżka?
- Zwykle robią to po pierwszym spotkaniu - wzruszył ramionami.
Szczęka uderzyła mi z trzaskiem o podłogę.
- Słucham? - głos brzmi mi piskliwie.
- Kobiety same proszą mnie żebym je rżną, taka jest prawda.
"Tosiu sama prosiłaś mnie o rżnięcie"
Mrugam powiekami.
- Kochaj się ze mną, nie rżnij - szepczę, a do oczu napływają mi łzy.
*
MASAKRA WIEM, postaram się jutro napisać kontynuację.
Komentujcie, piszcie co myślicie o bohaterach i jak potoczą się ich losy, jestem ciekawa czy któraś zgadnie :)
nareszcie :) bardzo się ciesze ze dodałaś nowy rozdział .Myśle że ona będzie próbowała go zmienić i mam nadzieje ze jej się to uda :) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńTa dwójka jest tak skomplikowana i tajemnicza, że nie mam odwagi dywagować na temat ich przyszłości czy wspólnej czy też nie!
OdpowiedzUsuńZbyszek jest przedziwną osobowością i tak naprawdę nie wiem co siedzi mu w głowie i co sprowadziło go do miejsca w którym się znajduje!
nie chcę zgadywać co będzie dalej z nimi niech to będzie dla mnie niespodzianka :) dodaj kolejny jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńkażdy z nich ma lęki i swoją przyszłość ale mam nadzieję ze sobie poradzą :)
OdpowiedzUsuńCudowny ♥
OdpowiedzUsuńZostaję ♥
http://pomyslomnieczasem.blogspot.com/ <------- zapraszam do mnie
Swiety blog! Czekam na kolejny rozdzial!:)
OdpowiedzUsuńgenialny blog :) czekam aż wrócisz :)
OdpowiedzUsuńWracaj juz! :D ♡
OdpowiedzUsuńMuszę się najpierw ogarnąć :)
Usuń