Blog zawiera treści erotyczne, wulgaryzmy, cielesność w mocnym, czasem brutalnym i gorszącym wydaniu. Sceny erotyczne opisywane bez cenzury. Wszystkie osoby poniżej osiemnastego roku życia czytają to na własną odpowiedzialność!

sobota, 1 sierpnia 2015

quindici

Powiedzmy szczerze jaka kobieta nie skusiłaby się na gorący poranny seks z przystojnym facetem w obliczu niemal godzinnego spóźnienia się do pracy? Praktycznie każda uległaby jego urokowi. Jednak to właśnie ja byłam jedną z tych, które zamiast dać się ponieść, wyskoczyły z łóżka jak oparzone.

- Jasna cholera - jęknęłam próbując w szaleńczym biegu skompletować swoją garderobie, która była porozrzucana dosłownie wszędzie. Uklękłam przy olbrzymich rozmiarach łóżku i zajrzałam pod nie w poszukiwaniu majtek. Niestety moim oczom ukazała się jedynie paczka prezerwatyw i gum do żucia, co za duet.

- Czego szukasz? - najbardziej ociekająca seksem wersja porannej chrypy jaką kiedykolwiek słyszałam niemal przyprawiła mnie o miękkie kolana. Zerkam na niego oburzona wciąż klęcząc obok łóżka we wczorajszym ubraniu. A wszystko za jego sprawą, bo to on postanowił, że wyłączy mój dzwoniący alarm w telefonie, żebyśmy mogli dłużej pospać. Diabeł jeden, teraz jak gdyby nigdy nic ubrany jedynie w spodnie od dresu, opiera się o framuga drzwi, sącząc kawę.

- Już widzę to wypowiedzenie na moim biurku, gdy tylko wejdę do firmy - lamentuje, wciąż próbując zlokalizować pozostałą część mojej bielizny.

- A czy nie prościej byłoby zadzwonić i powiedzieć, że jesteś chora? - zaproponował poprawiając okulary na nosie,  które dodawały mu jeszcze więcej uroku - Zanim weźmiesz prysznic, ubierzesz się i dotrzesz do biura będzie już po dziesiątej do daje ci ponad dwie godziny spóźnienia. 

Westchnęłam zrezygnowana, przyznając mu w duchu rację. Najprostszym rozwiązaniem będzie telefon do działu księgowości z informacją, że dziś nie dam rady dotrzeć do pracy.

- To wszystko przez Ciebie! Sprowadzasz mnie na złą drogę! 

- To wszystko dzięki mnie kotku! - puszcza mi oczko, a chwilę później słyszę jak dźwięki telewizora wypełniają całe mieszkanie. Zanim wychodzę z sypialni wykonuję telefon do przełożonego i jestem w wielkim szoku, że bez żadnego "ale" życzy mi szybkiego powrotu do zdrowia.

- Zbyszek? - wołam przekrzykując odgłosy telewizora. 

- W kuchni! 

Po chwili w moich dłoniach ląduje wielki kubek kawy, który z wdzięcznością przyjmuję. Zerkam dyskretnie w naczynie, spodziewając się zobaczyć czarną tafle ekspresso, jednak zamiast tego dostrzegam piękny mleczny odcień.

- Zapamiętałeś? 

- Taka już rola osobistego baristy. A sądząc po twoim uzależnieniu od kofeiny będę ją robić często.

Robi mi się ciepło na sercu, że ma zamiar jeszcze kiedyś przygotować dla mnie kawę. Ukrywam uśmiech za kubkiem. Delektując się pierwszymi łykami. Unoszę kciuk do góry dając zielonookiemu niewerbalną pochwałę. To trochę dziwne uczucie stać w jego kuchni z przygotowaną przez niego kawą z nim przy moim boku. Chcąc nie chcąc obrzucam jego osobę pełnym zachwytu spojrzeniem.

- Dziękuję.

Staję na palcach i serwuje mu delikatny pocałunek w usta. Mruczy z uznaniem, obejmując moją talię ramieniem i przyciągając bliżej siebie. 

- Wydaję mi się, że mamy pewną sprawę do załatwienia - mamrocze patrząc mi w oczy. Doskonale wiem co ma na myśli. Widzę to w jego oczach. Zdecydowanie ma ochotę na seks, którego wcześniej mu odmówiłam.

- Masz rację, moja pyszna kawa nie może wystygnąć.

Pozwalając się obejmować, zaczynam osączyć mój ukochany napój.

- W zasadzie o co chodzi z tym ciągłym piciem kawy? 

Moje mięśnie usztywniają się na skutek jego słów. Powoli odstawiam prawie pusty kubek na blat drżącą dłonią.

- Czy musimy o tym rozmawiać teraz?

- A dlaczego nie? Na rozmowę zawsze jest dobra pora. 

Zamykam oczy, przyciągając czoło do jego twardej piersi, starając się wyrównać oddech. Wzdrygam się, gdy jego ciepła dłoń zaczyna gładzić moje plecy. Po kilku chwilach jednak odprężam się.

- Gdy kończą mi się leki nasenne, nie mogę zasnąć w naturalny sposób, dlatego potrzebuję kofeiny.

Mijają sekundy, a moje napięcie niemal sięga zenitu.

- Nie brałaś ich odkąd wyrzuciłem je do zlewu.

Nie może wiedzieć o przedostatniej nocy, gdy połknęłam dwie na raz. A mi wcale nie śpieszno z wyjaśnieniami. Czuję jak chwyta mój kark i podnosi moją głowę do góry, tak aby widzieć moją twarz. Jego baczne spojrzenie wbija się we mnie.

- Dlaczego ich potrzebowałaś?

Czuję rosnącą gule w gardle. I zaczynam czuć się jak ofiara przyparta do muru.

- Nie chcę o tym rozmawiać 

- Dlaczego? 

Wyrywam się z jego uścisku i odwracam do niego tyłem, próbując się uspokoić.

- To przeszłość. Nie ma już znaczenia.

- Wszystko co spotyka nas w przeszłość wpływa na to jacy jesteśmy dziś, więc nie próbuj mnie oszukać.

- Nie oszukuję Cię! To naprawdę nie ma znaczenia. 

- Chcesz mi powiedzieć, że te wszystkie blizny, które masz na ciele nie mają nic wspólnego z tymi cholernymi lekami?

Zachłystuję się powietrzem, lecz szybko odzyskuje rezon.

- To tylko i wyłącznie moja sprawa! Jeśli będę miała ochotę będę je łykać garściami, a Tobie nic do tego!

Wychodzę z jego kuchni w popłochu, wpadając do sypialni jak burza, aby zabrać torebkę i buty. Jednak, gdy odwracam się w stronę drzwi Zbyszek opiera się o ich futrynę, z wkurzoną i zawziętą miną. Próbuje przepchnąć się obok niego, ale w rezultacie upuszczam torebkę, a sama niemal ląduje na tyłku.

- Nigdzie nie pójdziesz! 

- Za kogo Ty się uważasz? 

- Za osobę, która próbuję Cię poznać i pomóc. 

- Nie potrzebuję niczyjej pomocy.

- Powiedz mi. Czy ktoś zrobił Ci krzywdę?

Moja broda drżała, zwiastując łzy. Nagle jego wielkie ramiona otaczają moje wątłe ciało,  chroniąc mnie przed upadkiem. Głośny szloch wydał się z mojego gardła, gdy próbuje się od niego odsunąć. 

- Nie każ mi tego mówić. Nie chcę tego mówić. Nie chcę tego pamiętać. Proszę.

Jego ciepłe usta dotknęły mojego czoła, gdy ja walczyłam ze łzami. 

- Dobrze. 

Objęłam dłońmi jego pas, przyciągając policzek do muskularnej piersi, starając się skupić na szybkim biciu jego serca. Rozkołysani emocjonalnie staliśmy tak długie minuty, aż w o i końcu moje ciało zwiotczało. Całe napięcie z mięśni się uwalnia, pozostawiając mnie bezwładna. Zdana na łaskę i niełaske Bartmana.

*

Leżenie na kanapie podczas wyznawania czystego lenistwa nie jest tak przyjemne, kiedy nie masz w pobliżu ulubionej pary starych dresów i najbardziej upieprzonej koszulki, której miejsce już dawno powinno być na śmietniku. Zagryzłam wargi sfrustrowana stojąc pośrodku olbrzymich rozmiarów garderoby Zbyszka. Naprawdę nie potrafiłam zrozumieć tych wszystkich kobiet z filmów i książek, które myślały, że nosząc znoszony podkoszulek swojego faceta są seksowne. Nieważne. Jako, że nie byłam jedną z nich, przewertowałam niemal każdą szufladę i półkę w pomieszczeniu. Naprawdę wątpiłam, w to że znajdę tu cokolwiek w czym nie będę wyglądać jak sierotka Marysia. W obliczu nieuchronnie zbliżającej się klęski, niewiele myśląc sięgnęłam do jednej z szuflad, z której wyłowiłam bokserki od Emporio Armaniego. Zarechotałam głośno, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze umieszczonym pomiędzy dwoma komodami, mówiąc w prost na mnie bokserki przypominały szorty do ćwiczeń. W tym momencie nawet w jednym procencie nie przypomniałam żadnej z gorących bohaterek Seksu w wielkim mieście. Odłożyłam bokserki na miejsce i dokonałam ponownie retrospekcji sypialni w poszukiwaniu mojej bielizny. Na szczęście tym razem odnalazłam czarne figi pod wielką startą ubrań Zibiego. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że znalazły się tam z pełną premedytacją ze strony bruneta. Diabeł jeden. Spojrzałam spode łba na kilka koszulek ułożonych w misternej konstrukcji na jednej z półek. Z braku laku i to dobre. Skrzywiłam się przeciągając materiał przez głowę. Nie był to zwykły t-shirt, zwiewny i umiarkowanie przezroczysty pozwalał dostrzec zarys znajdującego się pod nim biustonosza. Okej nie wyglądało to aż tak tragicznie jak na początku myślałam, że będzie. 
Usatysfakcjonowana ułożyłam się wygodnie na grafitowej kanapie w celu obejrzenia ostatniej część Iron man'a. Moje słodkie lenistwo nie trwało dłużej niż pół godziny, ponieważ właśnie w tym momencie Bartman zaczął niby to od niechcenia robić pompki przed samym telewizorem. Podparłam się na łokciu żeby mieć lepszy widok na jego prężące się podczas wysiłku ramiona, barki i plecy. Westchnęłam urzeczona, porzucają oglądanie ukochanego filmu na rzecz ślinienia się do najbardziej apetycznego ciała jakie widziałam w całym moim życiu. 

- Nie szpanuj mięśniaku! - burknęłam, odliczając w myślach każde wykonane przez niego powtórzenie - To żaden wyczyn sama potrafię zrobić sto pompek w jednej serii! 

Oczywiście to kłamstwo, ponieważ jako szanująca się kobieta robiłam maksymalnie pięć męskich pompek po czym z gracją podałam na twarz. Niewiele myśląc szybko podeszłam do bruneta i przeżuciłam nogę przez jego plecy, tak że siedziałam na nich okrakiem. 

- Naprawdę myślisz, że Twój kościsty tyłek wciśnie mnie w panele? - roześmiał się rozbawiony. 

- Wcale nie mam kościstego tyłka! 

- Czuję jak Twoja kość ogonowa wbija mi się w krzyż! 

W odezwie uszczypnęłam jego lewy triceps tak mocno, że aż syknął.

- To nie było miłe! 

Mruknął zaczynając ponownie robić pompki. Nie zdążył skończyć drugiej, gdy przylgnęłam piersią do jego pleców, mając łatwy dostęp do jego napiętych mięśni torsu. 

- To się nazywa molestowanie - zauważył schrypniętym głosem, w którym można się było doszukać nutki rozbawienia. 

Niestety moje działania zostały przerwane przez jego nagłą ochotą na seks. A może i stety, bo ostry seks na podłodze w salonie był nieziemsko gorący i dziki. 

*

Czekaliśmy właśnie na kolejny odcinek ostatniej serii Chirurgów ja rozłożona na miękkich poduszkach, które stosami walały się po całej kanapie. Z Bartmanem, którego głowa leżała na moim brzuchu, a dłonie niby to od niechcenia wodziły po mojej talii pod materiałem jego koszulki. 

- Pachniesz mną - wymruczał w moją skórę, gdy drapałam jego skalp.

Zamknęłam oczy próbując zwalczyć dziwne uczucie w mojej klatce piersiowej. 

- Moja.

Wstrzymałam oddech słysząc ten ledwo słyszalny szept. Nie wiem czy miał świadomość, że wypowiedział te słowa na głos pogrążony w półśnie.

**

Trochę cukierkowo, no ale wiem, że to lubicie ;)
Wybaczcie, że tak późno, ale WAKACJE sami rozumiecie. 

Dzięki za miłe słowa pod ostatnim postem, moje ego niedługo rozróśnie się do niebotycznych rozmiarów. Żartuję. Poproszę o więcej ludziska!


To jest ten rozdział, który się usunęłam przez przypadek z telefonu (głupia ja) niestety nie udało mi się go odtworzyć w tak zajebisty sposób w jaki był napisany co bardzo mnie wkurzyło. 

BTW Zbysiu miłego życia z Asią, dla niedoinformowanych nasz mięśniak się ochajtał! Ogarnijcie profil Michalskiej (kiedyś teraz Bartman) na FB. Tylko żadnych zdjęć w sieci, buuu :( 

Więc rybki tak na zakończenie, 25 komentarzy w sześć godzin. Czas? Start!