Zerwałam się z wielkiego łóżka i patrzyłam na niego z niepokojem.
- Porozmawiaj ze mną - poprosił podnosząc się z kolan i podchodząc do mnie ostrożnie.
Broda zaczęła mi się trząść, jak zawsze gdy byłam bliska płaczu. Spojrzałam na niego zawstydzona. Nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie. Zakryłam twarz drżącymi dłońmi, chcąc osłonić emocje, które targały mną po zajściu w łazience i koszmarze.
- Antonino, proszę.
Pokręciłam przecząco głową, nie miałam ochoty rozmawiać, nie teraz. Mażyłam tylko, aby łyknąć środki nasenne i iść spać. Uciec od wszystkich problemów. Wspomnień. Bólu. Wstydu. Poniżenia. Od całego świata. Zapomnieć.
Ciepłe dłonie Zbyszka objęły moje nadgarstki i odsunęły je z twarzy.
- Jesteś taka piękna.
"Kto by Cię chciał? Nikt kochanie."
Znów on. Nie chcę Cię w mojej głowie! Odejdź!
"Wszyscy Tobą gardzą mała dziwko"
- Zbyt piękna na ten posrany świat.
- Nie - potrząsnęłam głową wciąż mając zaciśnięte powieki.
- Idealna - szepnął, obramowując moją twarz dłońmi, spod powiek wytoczyły mi się łzy - Spójrz na mnie - posłuchałam - Przepraszam. Nie płacz. Zabija mnie myśl, że to przeze mnie - otarł kciukami mokre, słone ślady łez.
Zielone tęczówki, przygaszone i smutne patrzyły wprost w moje oczy. Uniosłam dłoń do jego pięknie skrojonych miękkich ust i dotknęłam je opuszkami palców, aby w końcu przestał mówić.
- To co widzisz - szepnęłam chrapliwie - to co nazywasz pięknym, to nie jestem ja.
Zmarszczył brwi.
- To skorupa.
Wpatrywał się we mnie ze skupieniem. Zamknęłam oczy i spróbowałam uspokoić oddech. Potrzebowałam środka uspokajającego. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i podeszłam do kosmetyczki leżącej na szafce nocnej. Szarpnęłam jej suwak, jednak dłonie trzęsły mi się do tego stopnia, że cała jej zawartość wylądowała na zmiętej pościeli. Wpatrywałam się w nie przez chwilę, po czym rzuciłam się, aby je pozbierać.
- Co to kurwa jest? - warknął Bartman patrząc na rozsypane buteleczki.
Podniósł jedną i przeczytał. To samo zrobił z następną. I kolejnymi. Próbowałam mu je wyrwać, jednak odepchnął mnie jednym silnym ruchem dłoni. Wylądowałam tyłkiem na drewnianych panelach obok łóżka i z przerażeniem wpatrywałam się w Zbyszka, który przyglądał się białym pojemnikom. Większość z nich to leki przeciwbólowe, antydepresyjne, nasenne i uspokajające.
- Co się stało? - ryknął, łypiąc na mnie wzrokiem.
Podkuliłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami.
- Pytam, Cię kurwa po raz ostatni!
- Nic - szepnęłam.
- Nic? To po co ci to wszystko?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie będą Ci już potrzebne.
Zanim się zorientowałam co ma na myśli, drzwi łazienki otworzyły się z hukiem. Ruszyłam za nim. Stał nad umywalką metodycznie opróżniając kolejne opakowania.
- Nie! - krzyknęłam łapiąc go za rękę i próbując je wyrwać - Zostaw! Błagam!
- Zamknij się! - warknął.
Wkurzona zaczęłam okładać jego plecy pięściami. Odwrócił się obdarzając mnie morderczym spojrzeniem.
- Uspokój się.
- One są moje! - krzyknęłam, spojrzałam na puste opakowania po lekach i krew zawrzała mi w żyłach. Jak on mógł?! Dlaczego?!
Zacisnęłam pięść i wycelowałam w jego szczękę. Rozległ się chrobot. Jęknęłam chwytając się za śródręcze. Trafiłam w sam kant szczęki, cholera nawet nic nie poczuł, za to ja chyba coś złamałam.
- Antonina - westchną wyciągając w moją stronę rękę.
- Wracaj do Marianny. Wynoś się!
- Przestań.
- No idź do niej! Mnie nie przelecisz, może ona Ci pomoże.
- Ostrzegam Cię..
- Już się boję - warknęłam.
Chwycił mnie za ramiona i odwrócił. Szarpnął zamek sukienki, a materiał opadł kaskadą na płytki. Byłam tak zdezorientowana i zdziwiona, że dosłownie zamarłam. Koronkowa bardotka zniknęła nagle, a jej miejsce zajęły olbrzymie dłonie. Uciskając i ugniatając nieduże, kształtne piersi. Pożądanie zatliło się w moim podbrzuszu. Zapomniałam o złości, o koszmarze, o bolącej dłoni, o lekach, a właściwie ich braku. Były tylko jego dłonie. I nie wiem dlaczego przymknęłam powieki skupiając się na ich poczynaniom, oddając się przyjemności jaką dawał mi jego dotyk. Sutki stwardniały, zwracając na siebie uwagę i domagając się pieszczot. Jego gorący oddech omiótł moją szyję, a ja zapragnęłam go dotknąć. Przesunęłam jedną dłoń do tyłu między moje pośladki, a jego kroczę i potarłam jego męskość. Syknął przez zęby, mocniej napierając na moją dłoń. Odwróci mnie do siebie przodem i podniósł, chwytając za pośladki, ściśle objęłam go w pasie nogami i pocałowałam. Po chwili poczułam jak opuszcza mnie na łóżko.
- Mam ochotę na ostre rżnięcie - wysyczał ściągając koszulę i spodnie wraz z bokserkami. Wybałuszyłam oczy na widok jego męskości. Był niewyobrażalnie piękny, silnie umięśnione ramiona, ręce, brzuch i uda.
Głośno przełknęłam ślinę, ten widok aż ranił oczy.
Rzucił się na łóżko i ściągnął ostatnią część mojej garderoby. Poczułam jak całuje miejsce tuż pod pępkiem, przez co oddech uwiązł mi w gardle.
- Co Ty wyprawiasz? - spojrzałam na swój brzuch w tym samym momencie, gdy on spojrzał w moim kierunku, zauważyłam złowieszczy uśmiech, tuż przed tym jak poczułam jego wargi obejmujące moją łechtaczkę. Zachłysnęłam się własnym oddechem. Doznanie było uh.. fantastyczne. Ssał przez moment czuły splot nerwowy, po czym musnął go koniuszkiem języka. Przyjemność wzrastała we mnie z każdą sekundą. Potarł wejście do mojej pochwy palcem i powoli wsunął go do środka. Wykonał kilka powolnych pchnięć, przyzwyczajając moje tkanki do penetracji. Dodał drugi palec i zaczął zataczać nimi kółeczka, nacierając na ścianki pochwy, jednocześnie zwiększając nacisk na łechtaczkę. Czułam ja soki spływają mi po udach, a napięcie w ciele rosło. Byłam naprężona jak struna. Krew w uszach huczała mi niewyobrażalnie głośno. Palce w moim wnętrzu odnalazły najwrażliwszy punkt i potarły go umiejętnie. Odrzuciłam głowę do tyłu, Chryste jak dobrze. Zacisnęłam dłonie na pościeli. Uda mi zadrżały, całym ciałem wstrząsnął dreszcz. Taaaaak, Boże tak. Prężyłam się owładnięta rozkoszą, a nieustępliwe palce i usta sprawiały, ze orgazm trwał, porywając mnie niczym tornado. Nie jestem pewna jak długo szczytowałam. Leżałam próbując uspokoić puls i oddech. Poczułam gorące wargi na ustach i wróciłam na ziemię, otwierając oczy.
- Wszystko okej? - zapytał pocierając mój nos swoim. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową na potwierdzenie, nie bardzo wiedziałam czy jestem w stanie sklecić myśli, a co dopiero sformułować zdanie.
- Masz cholernie ciasną cipkę - mruknął wprost do moich ust - mój fiut wprost nie może się doczekać, żeby w niej być.
Pokręciłam głową w odpowiedzi na ten komentarz. Nie mogłam zrozumieć tych nagłych zmian w jego zachowaniu, raz czuły, za chwilę zmieniał się w szorstkiego i bezwstydnego mężczyznę.
- Masz gumkę?
Spojrzałam na niego zdezorientowana i pokręciłam przecząco głową.
- Kurwa, a bierzesz tabletki?
- Nie - szepnęłam.
Dotarło do mnie w końcu o co mu chodzi i się zaczerwieniłam. To by było na tyle z mojego wewnętrznego przełamywania strachu przed fizycznym współżyciem z facetem. Chciałam się z nim kochać i ta dziwna jak na moją osobę myśl uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Byłam gotowa. Boże to się przed chwilą stało. Dałam radę, dzięki niemu. Jakimś nieznanym mi sposobem, sprawił, że na chwilę zapomniałam o przeklętej przeszłości.
Stoczył się ze mnie i zasłonił twarz przedramieniem. Biceps się napiął ukazując skrawek tatuażu, nie zauważyłam go wcześniej. Byłam zbyt zajęta wpatrywaniem się w jego klatę. Tors był gładki wydepilowany, a mięśnie świadczyły o żmudnych, systematycznych treningach. Zanim zdążyłam się powstrzymać przejechałam palcem po zarysie lewej piersi, wzdrygnął się, ale poza tym nic nie zrobił. Tak dawno nie dotykałam mężczyzny, to było coś fascynującego. Odkrywać jego ciało, kawałek po kawałku. Ośmielona wsparłam się na przedramieniu i obrysowałam miejsce tuż pod tatuażem. Opuściłam usta na jego grdykę i pocałowałam. Jego oddech przyspieszył. Przejechałam językiem wzdłuż obojczyka, a palec wskazujący zataczał kółeczka wokół pępka. Zjechałam nim niżej do kości biodrowej, a biodra Zbyszka powędrowały ku górze. Objęłam jego imponującego penisa palcami i delikatnie przesunęłam wzdłuż jego długości. Jęknął, więc zrobiłam to jeszcze raz, trochę mocniej uciskając.
- Kurwa - warknął - mocniej.
Stwardniał jeszcze bardziej. Zachęcona jego reakcją objęłam szeroką koronę ustami.
- Ależ trysnę - poczułam dłoń zaciskającą się w moich włosach, więc wzięłam go głębiej i wciągnęłam poliki, ssąc. Warknął niczym zwierze.
"Tosiu dziwki lubią obciągać"
Zignorowałam dobrze znany głos i poszłam na całość. Ssałam, lizałam, zataczałam kółeczka wokół maleńkiej dziurki na żołędziu, masowałam mosznę i z satysfakcją słuchałam zbereźnych tekstów wypływających z jego ust.
- Kurwa, Nina! - ryknął tryskając kremową spermą wprost w moje usta, dochodził a ja połykałam.
Chwycił mnie za kark i przyciągną do swoich namiętnych ust.
- Musimy kupić gumki - powiedział to takim tonem jakby od tego zależało jego życie, a ja wybuchnęłam śmiechem. I był to najprawdziwszy, szczery, radosny śmiech, od dawna zapomniany.
*
surprise!
Miało być całkowicie coś innego, ale Chloe, jak to Chloe przeczytała gotowy rozdział, stwierdziła, że jest fu ble i napisała nowy.
Do osób które będą zniesmaczone, zgorszone, przepełnione odrazą, wstrętem btw. czerwony krzyżyk prawy góry róg i goodbye :)
Myślicie, że teraz będzie miodzio w relacji Kosecka-Bartman?